czwartek, 21 października 2010

Z WIZYTĄ W KRAKOWIE

Kąpiel , świeża bielizna i już staliśmy w holu czekając na taxi.
Bez hiszpańskiego, fonetyczne przekazanie celu naszej wyprawy - BAR KRAKÓW
POLONIA BAR, nic nie mówią naszemu szoferowi.
Venezuela str !!!. - spowodowały że nasza czarna limuzyna ruszyła.
Po kwadracie dotarliśmy do głównej alei , przejechaliśmy jakieś 500 m !!!
gdzie z hotelu zszedłbym robiąc 60 kroków.
Już myślałem że mamy do czynienia z nieuczciwym taryfiarzem.
Zwątpienie uszło gdy po pięciu minutach staneliśmy w drzwiach z szyldem „KRAKÓW”.
Polski barman , mila naszemu uchu melodia języka i zaproszenie do baru
pozwoliły poczuć się swojsko - jak na gdyńskim bulwarze.
Miejscowy browar oferuje piwo : czarne , czerwone i bursztynowe .
Trzy strzeliłem.
Polecenie kierownika - wychodzimy, jeszcze szybka wymiana zdań z kolegami z
Siemiatycz i siedzimy w czarnej limuzynie (wszystkie taxi są czarne :-).

Wyjmuję jokera z rękawa w postaci wizytówki hotelu i ruszamy w drogę.
Hol , winda , pokój , kanapa i za 6 godzin czeka nas dalsza droga
 - MAR DEL PLATA.

1 komentarz: